Fot. Zdjęcie okładki do filmu. |
W tych dniach przeżywamy końcówkę roku
liturgicznego. Na ten okres Kościół daje nam lekturę duchową, którą jest
Apokalipsa Świętego Jana. W roku 2002 Raffaele Mertes
wyreżyserował pierwszy w historii kina film, który zmierzył się z tym
tekstem. Zapraszamy do zapoznania się z jednym i z drugim. To znaczy z
Księgą Apokalipsy św. Jana oraz z filmem.
„Ujrzałem nowe niebo i nową ziemię, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły. Również morza już nie ma. I zobaczyłem, że z nieba od Boga zstępuje Miasto Święte, nowe Jeruzalem, gotowe jak oblubienica, która przystroiła się dla swojego męża” (Ap 21,1-2).
Jest rok 90. Rzym. Cesarz Domicjan ogłasza się bogiem. Wszyscy chrześcijanie, którzy nie oddadzą mu czci, mają umrzeć. Do wspólnoty wyznawców Chrystusa przychodzą listy od Jana, najmłodszego ucznia Jezusa. Jego listy ożywiają wiarę chrześcijan i są wsparciem w trudnym czasie próby. Chrześcijanie wierzą w ich autentyczność, choć Rzymianie rozpowiadają, że Jan umarł dawno temu. Aby ostatecznie rozprawić się z „religijnymi bredniami”, prześladowcy postanawiają odszukać starca i go zgładzić. Zadanie to przypada młodemu żołnierzowi Valeriusowi. Jakich sztuczek użyje, aby zbliżyć się do Jana i... w kim się zakocha?
Laura Film
„Ujrzałem nowe niebo i nową ziemię, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły. Również morza już nie ma. I zobaczyłem, że z nieba od Boga zstępuje Miasto Święte, nowe Jeruzalem, gotowe jak oblubienica, która przystroiła się dla swojego męża” (Ap 21,1-2).
Jest rok 90. Rzym. Cesarz Domicjan ogłasza się bogiem. Wszyscy chrześcijanie, którzy nie oddadzą mu czci, mają umrzeć. Do wspólnoty wyznawców Chrystusa przychodzą listy od Jana, najmłodszego ucznia Jezusa. Jego listy ożywiają wiarę chrześcijan i są wsparciem w trudnym czasie próby. Chrześcijanie wierzą w ich autentyczność, choć Rzymianie rozpowiadają, że Jan umarł dawno temu. Aby ostatecznie rozprawić się z „religijnymi bredniami”, prześladowcy postanawiają odszukać starca i go zgładzić. Zadanie to przypada młodemu żołnierzowi Valeriusowi. Jakich sztuczek użyje, aby zbliżyć się do Jana i... w kim się zakocha?
Wątek
prześladowań i miłosna historia przeplatają się w filmie ze słowami z
ostatniej księgi Pisma św. Księga ta, czyli „Apokalipsa św. Jana”,
wyjaśnia sens całej historii świata. Jest ona objawieniem i proroctwem,
których źródłem jest sam Bóg. Film pt. „Apokalipsa św. Jana” to piękna
opowieść o końcu, dzięki niej mniej boję się... śmierci. Przeniesione na
kinowy ekran wizje św. Jana są dla mnie bardziej zrozumiałe. Ale, co
najważniejsze, twórcy filmu nie straszą armagedonem, totalną zagładą,
klęską. Nie ma krwi, podciętych gardeł i głodu, jak nierzadko wyobrażamy
sobie apokalipsę. Wręcz przeciwnie – scenarzysta i reżyser zwrócili
uwagę na co innego. Pokazali, że u schyłku dziejów objawi się Boża
potęga. Owszem, mamy jeźdźców apokalipsy, którzy niosą sprawiedliwość.
Mamy też figury woła, lwa, orła i człowieka, które reprezentują całe
stworzenie: wół – zwierzęta oswojone, lew – dzikie, orzeł – te żyjące w
przestworzach, człowiek – ludzi. Ale nie chodzi o to, by wzbudzić w nas
paniczny strach przed ponownym przyjściem Zbawiciela, ale raczej
zmotywować do dobrego przygotowania się na to wydarzenie. I wypatrywania
go z radością, tak jak czeka się na spotkanie z przyjacielem.
Film
miał swoją premierę w 2002 roku. Nie stracił jednak nic na swojej
aktualności i jest obowiązkową pozycją w familijnej filmotece.
Magdalena Guziak-Nowak
Źródło artykułu: „Dzień Pański” nr 55 z dnia 17.11.2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pozostaw swoją opinię